piątek, 5 sierpnia 2016

~ Prolog ~


     Z Liverpoolu do Londynu, stamtąd lot do Seattle, a później do Madras, głównego celu podróży. Małe miasteczko w stanie Oregon liczące jakieś sześć tysięcy mieszkańców. Nudna dziura po środku pustkowia. Właśnie tam miała żyć Samantha przez bardzo długi czas, Dwie godziny od najbliższego większego miasta przypominającego o cywilizacji, brzmi cudownie. Zwłaszcza gdy zostawia się na innym kontynencie swoich znajomych, przyjaciół i przede wszystkim chłopaka. Oni nadal będą się świetnie bawić i imprezować w mieście tętniącym życiem. Za tym będzie tęsknić najbardziej, za życiem i tempem jakie panowało w Liverpoolu. Te koncerty w Cavern Club, bogactwo Centralnej Biblioteki, obiady w Chinatown, wagary w Sefton Park i najlepsza kawa w Ziferblat. Takich miejsc i wrażeń na pewno nie dozna tkwiąc na samym środku pustkowia. Ale to nie miało znaczenia, prawda?
     Ojciec - Mark, liczyło się to, czego on chciał. Chciał się wynieść, zrobił to. Chciał mieszkać obok rezerwatu Indian, będzie więc tam mieszkał. Oczywiście mogła zostać w Anglii sama, praca i szkoła nie były by dla niej problemem. Co ją więc powstrzymało? Cóż, sumienie i troska są uciążliwe, trzymały się jej jak klątwa. Nie miała wyboru, nie mogła puścić ojca samego za ocean. Do małej mieściny, nie znał przecież nikogo, był sam. Sam odkąd zmarła mu żona. Nigdy się z tym nie pogodził i nigdy nie pogodzi. Ostatnio jednak coś się zmieniło, był pełen energii, żywy i zawzięty. Mimo to Sam nie mogła zrozumieć jak człowiek, który miał córkę, dom i dobrą pracę tak po prostu rzuca wszystko, sprzedaje wszystko i w ciemno przyjmuje prace, a także kupuje dom na innym kontynencie. Tak, posada już na niego czekała. Dom za sto trzydzieści tysięcy także. I dwa auta. To był jeden z warunków Sam - jak już ma mieszkać na zadupiu to chce mieć swój własny samochód, żeby mogła w każdej chwili pojechać do Portland, gdy zatęskni za miejskim życiem. Ojciec zgodził się bez wahania, wiedział, że i tak wiele od niej wymaga. Wiedział też, że z Madras do Portland są dwie godziny drogi i częściej będzie słyszał od Sam, że nie opłaca się tyle jechać. 
     Lecieli już jakiś czas nie odzywając się do siebie. Mark ze słuchawkami w uszach czytał przewodniki po Warm Springs, rezerwacie Indian, które znajduje się tuż obok Madras. To był tak naprawdę główny cel. Być niedaleko rezerwatu. Fascynował się historią, wierzeniami i życiem Indian, to było jego, jak to nazywała Samantha, fetysz historyka. Nie wiedziała, czy zaczął się tym interesować przez mamę, która była indianką, czy na odwrót, zadurzył się w mamie przez swoje zainteresowanie. Sally, sądząc po zdjęciach, wyglądała jak bohaterka westernów. Ciemne oczy, charakterystyczny, ciemny odcień skóry, długie i lśniące czarne włosy i wyraźne kości policzkowe. Rodzina mówiła, że Sam ma jej oczy, włosy i uśmiech, ale nie jej ojciec. Mark uważał, że jego córka była perfekcyjną kopią swojej matki. Ona jednak przeglądając zdjęcia nie była w stanie znaleźć żadnego podobieństwa. Jej matka była piękną, dumną, odważną i wspaniałą kobietą. Sam nie była w stanie mówić tak też o sobie.
     Chmury gęstniały, ziemia zniknęła. Ciemny ocean zdawał się jedną, wielką, czarną otchłanią. Znikąd światła, oznak życia. Sam wbiła wzrok w przestrzeń za oknem. Czuła jakby leciała przez pustą, mroczną przestrzeń wypełnioną mgłą. Nie widziała nic i kolejny raz tego dnia jej twarz pokazała grymas niezadowolenia. "Latanie jest cudowne. Oświetlone miasta z lotu ptaka wyglądają cudnie, tak samo jak góry i lasy. Będziesz pod wrażeniem, zobaczysz" powiedział ojciec przed wylotem. Tak, widzi, niewątpliwie. 
     Sam westchnęła i ułożyła się wygodniej. Wysłała wiadomość do swojego chłopaka, że już ma dość, że już chce do niego wracać, choć nie wysiadła jeszcze z samolotu. Zamknęła oczy, czekając na odpowiedź. Po chwili dostała. "Spokojnie, dasz radę. Dasz radę wszystko, a ja będę cały czas na ciebie czekał. Miłego lotu kochanie, ja już muszę się położyć. Jutro mecz. Napisz jak wylądujesz". Sam uśmiechnęła się i westchnęła. Założyła słuchawki i włączyła piosenkę "American dream".
     - Poczujmy ten wasz amerykański klimat - powiedziała sama do siebie i zamknęła oczy wsłuchując się w rytm utworu.

3 komentarze:

  1. No dobra, podjąłem próbę. Tylko nie myśl, proszę ja ciebie, że robię to w celu udowodnienia komuś czegokolwiek. Zainteresowała mnie twoja reakcja na moją "bezpodstawną" krytykę. Skoro tak bardzo nie spodobało ci się moje odczucie, to zapewne szykujesz tu jakąś niespodziankę i chętnie przekonam się, o co może chodzić :)

    Zanim o prologu, pozwól, że wypunktuję kilka błędów, które się pojawiły w tekście, a było kilka takich, które wypadałoby podmienić.

    "Samantha przez bardzo długi czas, Dwie godziny od" - przecinek zamiast kropki.
    "Centralnej Biblioteki", rozumiem że chodzi o "Central Library", ale dla poprawności powinnaś zamienić kolejność słów, tłumacząc je na polski. Choć, jak dla mnie, lepiej byłoby zachować oryginalną nazwę, tym bardziej, że Sefton Park nie przetłumaczyłaś na "polski zapis", a powinno być "wagary w parku Sefton".
    "Takich miejsc i wrażeń na pewno nie dozna tkwiąc" - nie zobaczy i nie dozna, bo miejsc nie można doznać, z kolei przed słowem "tkwiąc" przecinek, bo jest to imiesłów. Zawsze stawiaj przecinek przed wyrazami zakończonymi na -ąc, -wszy i -łszy.
    "Ojciec - Mark, liczyło..." - albo przecinki, albo pauza. Jeśli wskazujesz na osobę, używając pauzy, tak samo zakończ. Powinno być:
    a) "Ojciec - Mark - liczyło..." lub
    b) "Ojciec, Mark, liczyło...".
    Niemniej nie podoba mi się konstrukcja tego zdania. O wiele lepiej wyglądałoby to, gdybyś napisała np. "Liczyło się tylko to, czego chciał jej ojciec - Mark." - coś w ten deseń.
    "Cóż, sumienie i troska są uciążliwe, trzymały się jej jak klątwa." - aż się prosi, by podzielić to zdanie na dwa oddzielne. Swoją drogą, co to znaczy, że trzymały się jej jak klątwa? Czyli jak?
    "Nie miała wyboru" - błąd logiczny. Miała wybór, bo mogła pozostać. Sumienie jej nie pozwalało, ale mogła i piszesz o tym w zdaniu wcześniej. Oczywiście, wiem jaki był twój cel, ale o wiele lepiej byłoby, gdybyś dodała do tego zdania coś w stylu "czuła, że nie miała wyboru" lub bardziej patetycznie "choć rozum podpowiadał, by pozwolić mu (ojcu) podejmować własne decyzje, nie mogła pozwolić na to, by wyjechał samotnie".
    "Nie miała wyboru, nie mogła puścić ojca samego za ocean. Do małej mieściny, nie znał przecież nikogo, był sam." - tu z kolei podzieliłaś zdanie w niewłaściwych miejscach. Ewentualnie dopisać po pierwszym przecinku "gdzie".
    "Mimo to Sam nie mogła zrozumieć jak człowiek" - nie jestem guru, ale wydaje mi się, że brakuje przecinka przed "jak".
    "który miał córkę" - ta córka nie żyje?
    Za długo to zdanie o rzucaniu wszystkiego.
    "Lecieli już jakiś czas nie odzywając" - przecinek przed nie, bo partykuła łączy się z imiesłowem (-ąc).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "To był tak naprawdę główny cel" - cel czego?
      "indianką", a nie Indianką?
      "Sam nie była w stanie mówić tak też o sobie." - nie "tak też", a "w taki sposób". W twoim zdaniu "tak też" pełni różne funkcje, choć o niektórych mogłaś nie zdawać sobie sprawy.
      "ziemia zniknęła" - prosi się, aby dopisać, że zniknęła z pola widzenia lub coś podobnego.
      "jedną, wielką, czarną otchłanią" - tu cię zaskoczę, bo bez przecinków. Wielki i czarny to przydawki nierównorzędne, które opisują ten sam rzeczownik (czarna otchłań - jaka? - wielka).
      "pustą, mroczną przestrzeń" - jak wyżej.
      "Po chwili dostała." - co dostała?
      "dasz radę. Dasz radę wszystko" - ze wszystkim. Masakrycznie dużo powtórzeń tego typu - piszesz coś w jednym zdaniu, a w kolejnym się powtarzasz.
      "Miłego lotu kochanie, ja już muszę się położyć." - przecinek przed "kochanie".

      Ostatnie dwa zdania do poprawy. w kwestii poprawności stylistycznej - interpunkcja do poprawy. Mocno zawężasz znaczenie opisu, przez co czytelnik musi sobie dopowiadać masę rzeczy. Niby logiczne, ale niektóre sytuacje wprowadzają w zakłopotanie, bo nie wiadomo, co miałaś na myśli - jak np. z tym dostanym sms-em. Nie piszesz, że dostała wiadomość zwrotną, więc równocześnie można pomyśleć, że dostała w pysk puszką coli od pasażera siedzącego w sąsiednim rzędzie :D
      Jeśli o pomysł chodzi. Nie mogę się wypowiedzieć, bo prolog nie zawierał w sumie niczego, co jakoś rozbudowywałoby kreowany świat, a szkoda. Looknę jeszcze na rozdział pierwszy z nadzieją, że dzieje się w nim więcej.

      Nie odbieraj tego komentarza jako naśmiewania się czy coś. Masz słaby warsztat, ale spore szanse na stworzenie czegoś ciekawego. Rozejrzyj się za beta readerem, który pomoże ci z błędami, bo jest ich sporo. Nie chciałem się wymądrzać, ale pokierować na to, na co powinnaś zwracać większą uwagę.

      Usuń
  2. Zdecydowanie zachęciła mnie ta wzmianka o Indianach, bo czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Ciekawa jestem, czy będziesz opisywać ich zwyczaje, styl życia, charakterystyczne zachowania czy nawet stroje. Nie zagłębiałam się nigdy w tę kulturę, ale mam nadzieję, że Ty tak, skoro o tym piszesz i że dowiem się tu wielu ciekawych rzeczy;D Poza ty zastanawia mnie dlaczego Mark ta nagle zdecydowal o totalnej wyprowadzce… Rozumiem, że strata żony musiała się jakoś na nim odbić, ale żeby aż tak, że zechciał wyjechać na inny kontynent?!
    Jeśli chodzi o bohaterkę, to z jednej strony ją rozumiem, ale z drugiej nie. Dobrze, że nie zostawiła ojca samego i chce się nim zająć. W końcu Mark ma już swoje lata, a zostać kompletnie samym nie jest miło. Ale z drugiej strony… to jest jego decyzja. Miał gdzie mieszkać, co jeść, gdzie pracować. Miał dom, a zostawił go z własnej woli. Córka pojechała z nim, przez co opuściła swojego chłopaka. I ja nie wierzę, że ten związek przetrwa. Miesiąc, rok – może – ale co dalej? Nie zdziwię się, jeśli za kilka rozdziałow przeczytamy, że coś się psuje, albo para się przestała dogadywać. Bo jeśli Sam traktuje tego chłopaka poważnie, planuje z nim wspólne życie, to zrobiła mu teraz dużą krzywdę ;/ No chyba, że zamierza wyprowadzić się tylko na jakiś czas, a potem wrócić.
    No nic, zaciekawiłaś mnie i życzę dużo weny i pomysłow! ;)

    Pozdrawiam!
    I zapraszam też do siebie: sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń